środa, 13 czerwca 2018

,,Był sobie szczeniak''


Znacie ,,Był sobie pies’’?  Jeśli nie to gorąco polecam a znawców owej powieści nakłaniam do sięgnięcia po kolejną odsłonę psich przygód, tym razem w ,,Był sobie szczeniak’’. Tytułowym bohaterem jest Ellie, psiak, którego cześć historii mogliście już poznać w poprzednich książkach. Ellie jest psim ratownikiem a więc psem od zadań specjalnych. Kojarzycie policjantów z owczarkami? Jeśli tak, to może ktoś z Was spotkał już tą ,,Grzeczną sunię’’ osobiście.  

Książka jest skierowana głównie do młodszych czytelników podobnie jak w przypadku jej poprzedniczek, jednak z ilości zdjęć w sieci wywnioskować można, że sięgają po nią nie tylko dzieci ale też starsi. Mam przyjemność należeć również do tego grona. Nie ma się, czego wstydzić a tym bardziej żałować, bo po przeczytaniu niecałych dwustu stron tej książki chce się więcej i więcej. ,,Był sobie szczeniak'' to po prostu dobra książka, nie da się temu zaprzeczyć. Idea pokazania świata z psiej perspektywy to strzał w dziesiątkę, i tu brawa dla autora za tak trafne odwzorowanie myślenia zwierząt. Kiedy czytałam przemyślenia Ellie często się śmiałam i łapałam się na tym, że moja ,,Grzeczna sunia’’ również postępuje w ten sposób. Książka pokazuje nam jak zwierzęta odczuwają nasze emocje, jak często nasza postawa ma wpływ na ich samopoczucie. Jak ważną częścią ich życia jesteśmy a przede wszystkim pokazuje jak trzeba kochać, a raczej, jakiego rodzaju miłości należy nauczyć się od psów. Jednak oprócz tego autor ukazuje nam również w mniejszym lub w większym stopniu problemy ludzi. Ich sposoby radzenia sobie ze śmiercią czy też przewrotnym losem, który bardzo często, z nas ludzi, drwi. I właśnie w tych sytuacjach Ellie (i jak mniemam każdy pies) stanowi promyk szczęścia oraz przebłysk nadziei na lepsze jutro. Nie bez powodu pies nazywany jest najlepszym przyjacielem człowieka, przekonać się do tego stwierdzenia można już po pierwszej akcji ratunkowej, w której Ellie bierze udział. Jej poświęcenie i zaangażowanie w pracę wymaga ogromnej pochwały, jej mądrość to kwintesencja psiej natury. Jednak nie będę zagłębiać się bardziej w treść, bo za pewne chcecie to przeżyć sami. Jednak zapewniam, że dawka emocji, jaką przekaże Wam książka na długo pozostanie w waszych sercach.

,,Nie ma złych psów, Bobby. Są tylko źli ludzie.''~ W. Bruce Cameron


piątek, 8 czerwca 2018

,,Papierowa Księżniczka''


   Długo zastanawiałam się gdzie umieścić ,,Papierową Księżniczkę’’. Ostatecznie padło na worek na śmieci jak na papier przystało. Nasłuchałam się i naczytałam się o niej wielu niepochlebnych opinii i sama postanowiłam ukształtować własną. Doszukiwałam się czegoś głębszego w tej książce, jednak moje próby osiadły na mieliźnie, tej samej, na której od wielu lat znajduje się serial ,,Moda na sukces’’. Tak, dobrze przeczytaliście, to ta ekranowa twórczość, w której wszelkie ramy wypaczenia rodzinnego zostały przekroczone. Ten tytuł nasunął mi się od razu, po przeczytaniu ostatnich zdań książki. Wynika to najpewniej z zaobserwowania przeze mnie podobnie patologicznych relacji w rodzinie Royalów, której w sumie dotyczy sama książka. ,,Papierowa Księżniczka’’ bije ironią po oczach, kłuję seksem i deformacją świata. Zaczynając od sytuacji samej bohaterki w owej książce, kończąc na jej nowoczesnym dziewictwie. Ella to nastolatka, która w życiu nie miała łatwo, to należy jej przyznać.  O jej trudach i znojach życia dowiadujemy się już na samym początku ,,powieści’’. I już sam wstęp to zbiór wielu mankamentów literackich, w których akcja toczy się w zatrważającym tępię, co powoduje spłaszczenie historii bohaterki. Jest ona zbyt syntetycznym zbiorem najważniejszych informacji, które będą nam potrzebne do zrozumienia reszty książki, bez większego przekazu, bez możliwości wejścia w osobę bohaterki.


   Zawiera ona również wiele sprzeczności, chociażby irracjonalne zapewnienia bohaterki, że nie będzie powielała sposobu życia matki, co robi już w trzeciej stronie od powyższych zapewnień. Książka pełna jest niesmacznych scen, w których popęd odgrywa główną rolę a jego tłem są sytuacje patologiczne. I jak w Greyu można było oczekiwać wulgarności tak tu zostałam zaskoczona jej obecnością. Przerażające jest to, że męska cześć bohaterów zepchnięta jest w jeden wielki worek testosteronu, który szuka ujścia w każdym możliwym miejscu, w każdy możliwy sposób. A uwierzcie, że książka nie ogranicza się do kilku zdań na temat owego testosteronu, jest to niemożliwe głównie z powodu egzystencji pięciu nastoletnich przedstawicieli Royalów, którym tylko gołe panienki w głowie. Mam również wrażenie, że sama bohaterka ma zapędy masochistyczne biorąc pod uwagę fakt tego, jak obiekt jej westchnień ją traktuje. A jeśli mowa już o uniesieniach miłosnych to warto nawiązać do jej nowoczesnego dziewictwa. Ella jest dziewicą, to prawda, jednak nie wiąże się to całokształtem tej definicji. Jest wulgarna i na domiar złego bardzo świadoma swojej seksualności, co pozostaje w ogromnej sprzeczności z tym słowem. Do tego całkowicie traci głowę przy mężczyznach, jest naiwna i jak na tak niezależną dziewczynę bardzo łatwo wierna. Jeżeli więc oczekiwaliście romansu na miarę ,,Cinder i Ella’’ czy chociażby przedstawienia seksu, jako aktu miłości, (co miało miejsce w ,,Dwór mgieł i furii’’, Sarah J. Maas) to bardzo się rozczarujecie. Jednak żeby nie było aż tak negatywnie, przyznam, że zakończenia mnie zaskoczyło. Chyba narobiłam sobie nie potrzebnych nadziei wobec Reda tak jak i Ella. Ahh, bym zapomniała, również odwzorowanie szkolnej hierarchii w książce jest zaskakująco trafne, co nie oznacza, że cechuje się jakąś innowacyjnością. Raczej jest powieleniem standardowego przedstawiania szkół w książkach, w których to okropne dzieciaki zawsze znajdą sobie kozła ofiarnego a traf tak chce, że, zawsze jest to główny bohater książki. Koniec końców, pomimo wszystkich wywleczonych tu wad sięgnę po drugi tom Serii Królewskiej tak z czystej ciekawości.