Długo
zastanawiałam się, co mam napisać na temat ,,Walcząc o odkupienie’’. Nie byłam pewna jak mam ubrać w słowa emocje,
jakie towarzyszyły mi podczas lektury.
Jeżeli wiecie, co to jest ,,kac książkowy’’ to, chociaż w części
jesteście w stanie zrozumieć jak czuje się po przeczytaniu ostatnich słów tej
cudownej historii. Zawładnęła ona moim życiem, na każdym kroku towarzyszyły mi
emocje, które kłębiły się między głównymi bohaterami. Od razu po przeczytaniu prologu miałam
najczarniejsze myśli, już wiedziałam, że napisze w recenzji by go nie czytać.
Mój Boże, jakże się pomyliłam, co do intencji autorki, z czego w gruncie rzeczy
bardzo się cieszę. Ta historia rzuciła mnie na kolana, następnie rozerwała moje
serce na milion kawałków by na samym końcu spowodować jego wzrost o miliard
mikrocząsteczek. Mogę z ręką na sercu przyrzec wam, że spokojnie dwadzieścia
stron nie nadaje się już do czytania, bo zalałam je rzewnymi łzami. Wyłam jak
bóbr, nie wiedząc, co ze sobą począć. ,,Walcząc o odkupienie’’ to książka o
przeszłości, teraźniejszości, ale także o przyszłości. Opowiada o piętnie,
jakie pozostawiają zamierzchłe czasy, piętnie, które co róż otwiera stare rany
i tworzy nowe we wspomnianej teraźniejszości. Jeżeli kiedyś ktoś wspomni mi, że
łatwo jest kochać, od razu odeślę go lektury owego tytułu. Ryan to australijski żołnierz,
który zostaje wysłany w trzewia ogromnego konfliktu, jaki panuje w
Afganistanie. Fin to siostra jego najlepszego przyjaciela, która od
najmłodszych lat traktuje go jak swojego brata. Miłość pomiędzy ludźmi z dwóch
różnych środowisk zazwyczaj jest burzliwa. Kiedy dodatkowo jedna ze stron nosi
w sobie nieskończone pokłady winy i na każdym kroku stara się nie ranić innych
mamy do czynienia z istnym apogeum. Taka miłość rodzi się raz na sto lat, nie jest
wyznacznikiem dzisiejszych czasów, pomimo tego, że jest jedynie kreacją
wyobraźni autorki jest tak prawdziwa, że aż boli. Nie jest idealna, do czego
przywykliśmy w podobnej tematyce, i właśnie brak tego ideału czyni ją tak
piękną, silną i niepowtarzalną. Powieść
można opiewać w milionie słów, jednak ja w tym miejscu zakończę i gorąco
zachęcę Was do lektury owej perełki wśród powielanych schematów.
środa, 27 lutego 2019
poniedziałek, 11 lutego 2019
,,Stówa do morza''
,,Stówa
do morza. Szczecin, jakiego nie znacie’’ autorstwa Jacka Reisigera to wykwintna
satyra rozgrywająca się we współczesnym Szczecinie. Wielowątkowa i bawiąca do
łez przeznaczona dla każdego, kto ma, chociaż garść poczucia humoru. Ukazuje ona mankamenty miasta oraz mieszkańców
w doskonale dobranym humorze. Przeplata życiorysy kilku przerysowanych
bohaterów z wyraźnymi brakami osobowościowymi, które dodają jeszcze większego
smaku całej historii. Pomimo umiejscowienia opisanych sytuacji w jednym z
pomorskich miast, możemy spokojnie odnieść je do całości naszego narodu. Każdy
z bohaterów reprezentuje ,,polskie upodobania’’ takie jak religijność w
przypadku Walewskiej czy też słabość do trunków z procentem w wykonaniu pana
Jerzego. ,,Stówa do morza’’ może
stanowić kompendium wiedzy na temat niedorzeczności zaistniałych zarówno w
Szczecinie jak i w całej Polsce. Typowa matka polka, aż kusi napisać ,,madka’’
spędzająca większość czasu w Internecie, posiadająca męża nadwagą, która nigdy
nie widziała polskiego morza to przykry, ale prawdziwy scenariusz, jaki
spokojnie może istnieć w niejednym polskim domu. Jesteście może w stanie
wyobrazić sobie trzech niemieckich emerytów, którzy zamiast skorzystać z uroków
polskiego morza, pragną jedynie pokazać, do kogo kiedyś należał Szczecin? Jeśli
nie, to koniecznie musicie sięgnąć po ową pozycję. Jeśli nie jesteście w stanie
uwierzyć, że zwykłe jeziorko może zostać uhonorowane tytułem morza, to na pewno
zaskoczy was pomysłowość jednego z bohaterów. Brak dostępu do morza to nie
jedyny mankament miasta, który autor sprytnie obraca w dobry żart. Absurdalność
rozgrywającej się na dwustu stronach akcji przekracza jakiekolwiek wyobrażenia
i stanowi niesamowicie prześmiewczy przewodnik po tytułowym mieście. Przyznam
szczerze, że było to moje jedno z nielicznych spotkań z satyrą i z ręką na
sercu mogę wam powiedzieć, że na długo pozostanie w moim serduchu. Od bardzo
dawna nie śmiałam się przy książce, natomiast tu autor sprawił, że musiałam
maskować śmiech w autobusie miejskim pełnym obcych mi ludzi, którzy spokojnie
mogli by być takim panem Jerzym czy też znerwicowanym, byłym nauczycielem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)