poniedziałek, 6 sierpnia 2018

,,Niezbędnik pilnej studentki''


Chociaż do rozpoczęcia roku akademickiego jeszcze sporo czasu, to ja już powoli przygotowuję się na nadchodzący semestr. Powiem szczerze, że jak bardzo często ludzie spoglądają z niesmakiem na wcześniejsze lata edukacji tak na studiach większość z nich jakoś zaczyna się odnajdować. Uwarunkowane jest to przede wszystkim jakąś drobną możliwością wyboru w początkowym etapie naszego życia. Z własnego doświadczenia powiem szczerze, że nigdy nie zamieniłabym już studiów na ponowną edukację w szkolnej ławie. Mimo, że wykłady trwają tu, co najmniej dwie godziny szkolne a więc 1,5 h zegarowej to mijają znacznie szybciej niż np. dwie matematyki pod rząd. Zapewne fakt, że lubię się uczyć i jestem dość dobra studentką ma znaczny wpływ na moje zdanie o uniwersytecie. Jak już wspomniałam wyżej, zaczęłam przygotowania do studiów drugiego stopnia, a więc studiów magisterskich. Postanowiłam zrobić Wam tu mały spis rzeczy, w jakie, moim zdaniem, wypada się wyposażyć.  Już od dawna lubiłam usystematyzowany plan działania, poczynając od rozpisania sobie dnia na karteczkach kończąc na korzystaniu z plannera. Jest to fajny sposób na ogarnięcie zajęć w ciągu dnia. Wynika to przede wszystkim z faktu, że mamy przed oczami czynności, jakie powinniśmy wykonać w bieżącym czasie. Przyjemnie jest również patrzeć na zwiększającą się liczbę ptaszków na stronie z zadaniami. Miło jest wiedzieć, że już niewiele nam zostało.  Wspomnę również, że większość zadań planuje sobie na godziny poranne, chyba, że mam zajęcia, z tego względu, że później mogę spokojnie odpocząć bez oddechu ciążących obowiązków na karku. Dodatkowo przed południem o wiele lepiej przyswajam wiedzę, a dodatkowy kubek kawy jeszcze bardziej pobudza do działania.  Drugą rzeczą a może rzeczami są notatki, a dokładniej kolorowe flamastry (zakreślacze), których używam do ich tworzenia. Nie lubię miszmaszu, dlatego najczęściej używam dwóch kolorów do notatek z jednego przedmiotu. Jeśli notuję coś na ćwiczeniach wybieram czarny długopis oraz czerwony cienkopis. Oba kolory doskonale ze sobą kontrastują i pozwalają na szybkie przeszukanie tekstu. Jednak, kiedy zaczynam się uczuć do egzaminu, staram się robić notatki bądź przepisywać testy niebieskim długopisem, bo jak dowodzą badania, tak zapisane słowa szybciej zostają zapamiętane. Dobra, jednak nie miałam się tu skupiać na długopisach, więc, powracam do flamastrów. Najlepiej uczy mi się z czterema kolorami tj. żółty, zielony, różowy oraz pomarańczowy. Resztę kolorów, którymi dysponuję wykorzystuję najczęściej do dopisania uwag. Oprócz staroświeckich pisemnych notatek bardzo często stawiam również na komputer. W tym celu zaopatrzyłam się w notebook mniejszego rozmiaru, który nie będzie zajmował dużo miejsca a zarazem usprawni proces notowania. Był panner, notatki i flamastry, jednak by użyć tych wszystkich rzeczy muszę wiedzieć, że w danym tygodniu mam np. egzaminy. Dlatego też ważny jest kalendarz, zarówno ścienny, gdzie przejrzyście widzę wszystkie nadchodzące zadania w miesiącu, ale także, kalendarz kieszonkowy, gdzie na bieżąco zapisuję sobie podczas zajęć daty kolokwiów i egzaminów. Lubię również zapisać sobie konkretną datę na karteczce i przykleić ją na lodówkę. I tym właśnie akcentem przechodzę dalej, czyli karteczki, jest to jedna z wielu niezbędnych rzeczy na studiach.  
Kolorowe kartki do zaznaczania stron, większe do zapisywania jakiś uwag, do tego różnego rodzaju duperele do spinania i segregowania materiałów. Kiedy już jestem zaopatrzona we wszystko do nauki, musze pamiętać również o swoim organizmie. Często zdarza się, że zajęcia trwają do późnych godzin np. do 20. Nie zawszę jest możliwość wyjścia na jakiś szybki obiad a wiadomo, że jak człowiek głodny to i zły, a wtedy nauka wcale nie wchodzi. Dlatego staram się mieć ze sobą zawsze coś do przegryzienia i wypicia. Tutaj stawiam na wygodne rozwiązania, które nie zajmą dużo miejsca w mojej i tak upchanej do granic możliwości torbie. Najczęściej jest to albo termos z gorącą kawą albo bidon z wodą i owocami.  Dodatkowo zabieram ze sobą pojemnik na jogurt i płatki, jest on na tyle wygodny, że każdy element posiłku aż do jego spożycia pozostaje rozdzielony, więc nie mam tego problemu, że po dłuższym czasie staje się on papką. W naprawdę trudne dni, kiedy zajęcia zaczynają się o 8 a kończą o 20 sięgam po znacznie większe pudełko, w którym upycham porządny posiłek, np. łososia z makaronem i pomidorkami. Do tego w oddzielnej komorze umieszczam jakąś słodką przekąskę i mały owoc. I tak opakowana, jestem gotowa do wyjścia. Mam nadzieję, że ten post przygotuje i Was!
                                                       

2 komentarze:

  1. Na pewno skorzystam! Szczególnie z kalendarza ściennego (nie wpadłabym na to!) ��
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe spostrzeżenia dotyczące nauki i jedzenia ��

    OdpowiedzUsuń