Chociaż do rozpoczęcia
roku akademickiego jeszcze sporo czasu, to ja już powoli przygotowuję się na
nadchodzący semestr. Powiem szczerze, że jak bardzo często ludzie spoglądają z
niesmakiem na wcześniejsze lata edukacji tak na studiach większość z nich jakoś
zaczyna się odnajdować. Uwarunkowane jest to przede wszystkim jakąś drobną
możliwością wyboru w początkowym etapie naszego życia. Z własnego doświadczenia
powiem szczerze, że nigdy nie zamieniłabym już studiów na ponowną edukację w
szkolnej ławie. Mimo, że wykłady trwają tu, co najmniej dwie godziny szkolne a
więc 1,5 h zegarowej to mijają znacznie szybciej niż np. dwie matematyki pod
rząd. Zapewne fakt, że lubię się uczyć i jestem dość dobra studentką ma znaczny
wpływ na moje zdanie o uniwersytecie. Jak już wspomniałam wyżej, zaczęłam
przygotowania do studiów drugiego stopnia, a więc studiów magisterskich.
Postanowiłam zrobić Wam tu mały spis rzeczy, w jakie, moim zdaniem, wypada się
wyposażyć. Już od dawna lubiłam
usystematyzowany plan działania, poczynając od rozpisania sobie dnia na
karteczkach kończąc na korzystaniu z plannera. Jest to fajny sposób na
ogarnięcie zajęć w ciągu dnia. Wynika to przede wszystkim z faktu, że mamy
przed oczami czynności, jakie powinniśmy wykonać w bieżącym czasie. Przyjemnie
jest również patrzeć na zwiększającą się liczbę ptaszków na stronie z
zadaniami. Miło jest wiedzieć, że już niewiele nam zostało. Wspomnę również, że większość zadań planuje
sobie na godziny poranne, chyba, że mam zajęcia, z tego względu, że później mogę
spokojnie odpocząć bez oddechu ciążących obowiązków na karku. Dodatkowo przed
południem o wiele lepiej przyswajam wiedzę, a dodatkowy kubek kawy jeszcze
bardziej pobudza do działania. Drugą rzeczą
a może rzeczami są notatki, a dokładniej kolorowe flamastry (zakreślacze),
których używam do ich tworzenia. Nie lubię miszmaszu, dlatego najczęściej
używam dwóch kolorów do notatek z jednego przedmiotu. Jeśli notuję coś na
ćwiczeniach wybieram czarny długopis oraz czerwony cienkopis. Oba kolory
doskonale ze sobą kontrastują i pozwalają na szybkie przeszukanie tekstu. Jednak,
kiedy zaczynam się uczuć do egzaminu, staram się robić notatki bądź przepisywać
testy niebieskim długopisem, bo jak dowodzą badania, tak zapisane słowa
szybciej zostają zapamiętane. Dobra, jednak nie miałam się tu skupiać na długopisach,
więc, powracam do flamastrów. Najlepiej uczy mi się z czterema kolorami tj.
żółty, zielony, różowy oraz pomarańczowy. Resztę kolorów, którymi dysponuję
wykorzystuję najczęściej do dopisania uwag. Oprócz staroświeckich pisemnych
notatek bardzo często stawiam również na komputer. W tym celu zaopatrzyłam się
w notebook mniejszego rozmiaru, który nie będzie zajmował dużo miejsca a
zarazem usprawni proces notowania. Był panner, notatki i flamastry, jednak by
użyć tych wszystkich rzeczy muszę wiedzieć, że w danym tygodniu mam np.
egzaminy. Dlatego też ważny jest kalendarz, zarówno ścienny, gdzie przejrzyście
widzę wszystkie nadchodzące zadania w miesiącu, ale także, kalendarz
kieszonkowy, gdzie na bieżąco zapisuję sobie podczas zajęć daty kolokwiów i
egzaminów. Lubię również zapisać sobie konkretną datę na karteczce i przykleić
ją na lodówkę. I tym właśnie akcentem przechodzę dalej, czyli karteczki, jest
to jedna z wielu niezbędnych rzeczy na studiach.
Kolorowe kartki do zaznaczania stron, większe do zapisywania jakiś uwag, do tego różnego rodzaju duperele do spinania i segregowania materiałów. Kiedy już jestem zaopatrzona we wszystko do nauki, musze pamiętać również o swoim organizmie. Często zdarza się, że zajęcia trwają do późnych godzin np. do 20. Nie zawszę jest możliwość wyjścia na jakiś szybki obiad a wiadomo, że jak człowiek głodny to i zły, a wtedy nauka wcale nie wchodzi. Dlatego staram się mieć ze sobą zawsze coś do przegryzienia i wypicia. Tutaj stawiam na wygodne rozwiązania, które nie zajmą dużo miejsca w mojej i tak upchanej do granic możliwości torbie. Najczęściej jest to albo termos z gorącą kawą albo bidon z wodą i owocami. Dodatkowo zabieram ze sobą pojemnik na jogurt i płatki, jest on na tyle wygodny, że każdy element posiłku aż do jego spożycia pozostaje rozdzielony, więc nie mam tego problemu, że po dłuższym czasie staje się on papką. W naprawdę trudne dni, kiedy zajęcia zaczynają się o 8 a kończą o 20 sięgam po znacznie większe pudełko, w którym upycham porządny posiłek, np. łososia z makaronem i pomidorkami. Do tego w oddzielnej komorze umieszczam jakąś słodką przekąskę i mały owoc. I tak opakowana, jestem gotowa do wyjścia. Mam nadzieję, że ten post przygotuje i Was!
Kolorowe kartki do zaznaczania stron, większe do zapisywania jakiś uwag, do tego różnego rodzaju duperele do spinania i segregowania materiałów. Kiedy już jestem zaopatrzona we wszystko do nauki, musze pamiętać również o swoim organizmie. Często zdarza się, że zajęcia trwają do późnych godzin np. do 20. Nie zawszę jest możliwość wyjścia na jakiś szybki obiad a wiadomo, że jak człowiek głodny to i zły, a wtedy nauka wcale nie wchodzi. Dlatego staram się mieć ze sobą zawsze coś do przegryzienia i wypicia. Tutaj stawiam na wygodne rozwiązania, które nie zajmą dużo miejsca w mojej i tak upchanej do granic możliwości torbie. Najczęściej jest to albo termos z gorącą kawą albo bidon z wodą i owocami. Dodatkowo zabieram ze sobą pojemnik na jogurt i płatki, jest on na tyle wygodny, że każdy element posiłku aż do jego spożycia pozostaje rozdzielony, więc nie mam tego problemu, że po dłuższym czasie staje się on papką. W naprawdę trudne dni, kiedy zajęcia zaczynają się o 8 a kończą o 20 sięgam po znacznie większe pudełko, w którym upycham porządny posiłek, np. łososia z makaronem i pomidorkami. Do tego w oddzielnej komorze umieszczam jakąś słodką przekąskę i mały owoc. I tak opakowana, jestem gotowa do wyjścia. Mam nadzieję, że ten post przygotuje i Was!
Na pewno skorzystam! Szczególnie z kalendarza ściennego (nie wpadłabym na to!) ��
OdpowiedzUsuńPowodzenia!
Ciekawe spostrzeżenia dotyczące nauki i jedzenia ��
OdpowiedzUsuń