poniedziałek, 27 sierpnia 2018

,,Rywalki''


W związku z tym, że tak naprawdę z całej serii trzy pierwsze tomy skupiają się najbardziej na historii Ami i Maxona, recenzja będzie dotyczyć właśnie tych książek. Seria Rywalki już dawno przewijała się na mojej tablicy na Instagramie, jednak bardzo sceptycznie podchodziłam do jej przeczytania. Kierowało mną przekonanie, iż jest to tylko i wyłącznie tania bajka dla nastolatków, coś pokroju ,,Zmierzchu’’. Zbytnio się nie pomyliłam, jednak Kiera Cass poruszyła coś w moim sercu i oczarowała mnie swoją powieścią. Pomimo tego, ze podział klasowy a także forma wyboru kandydatek do Eliminacji, których w prawdzie dotyczy cała książką, bardzo przypominała mi ideą ,,Igrzyska Śmierci’’ dałam szansę Rywalkom. Dosłownie pochłonęłam pierwszą część, a że do drugiego tomu miałam ograniczony dostęp i musiałam na niego poczekać, pękałam z ciekawości, co będzie dalej z Mer. Kiedy dorwałam się do dalszych losów głównej bohaterki zaczęłam uświadamiać sobie, ze bardzo podobnie jak ona reaguję na jej dwóch adoratorów. Nie mogłam się zdecydować czy wolę Aspena czy też Maxona. Pierwszy z nich wydawał mi się bardzo lojalny i słodki, ale jak dobrze każda z nas wie, na dłuższą metę taki facet zaczyna się nam nudzić. Całkowite oddanie, porównywalne do psiej wierności jest oklepane. Natomiast pyszałkowatość Maxona, jego problemy z pojmowaniem świata zewnętrznego a także niewiedza, jaką wykazywał się od samego początku bardzo mnie irytowały. Pomimo tego w wielu momentach stałam za nim murem, a America doprowadzała mnie do szewskiej pasji swoim niezdecydowaniem a także swoją krnąbrnością i brakiem opanowania. Ogromnie ubolewam nad nieukończeniem wątku rebeliantów a także nad końcem jednej z moich ulubionych kandydatek. Nie mogę przełknąć tego, że Celest znienawidzona przez Ami raptem stała się jej przyjaciółką. Takie rzeczy zdarzają się bardzo rzadko, najczęściej nienawiść i niechęć są w nas bardzo zakorzenione. W sumie jak zaczynam się rozpisywać to zauważam, że znalazłam wiele mankamentów w owej powieści i aktualnie moje oczarowanie wydaje się powierzchowne. Seria ,,Rywalki'' to baśń, i jeśli pojmować ja w takich kategoriach to jest ona bardzo udana. Jednak gdyby spojrzeć na nią z perspektywy życia jest to wybujała wyobraźnia kobiety z syndromem księżniczki, która czeka na swojego księcia. Jednak czy książki nie mają nas właśnie przenosić w inny świat, kreować coś, co na pewno nie miałoby racji bytu w rzeczywistości?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz